Jak zwykle okazuje się, że nikt nie jest mądry gdy chodzi o ceny ropy naftowej. Nikt (za wyjątkiem paru tych, którzy zawsze "z definicji" głoszą poglądy inne od oficjalnych) nie przewidział zeszłorocznego zjazdu cen ze 117 dolarów za baryłkę do 49 dolarów w najniższym punkcie. Jednakże gdy zjazd się już zaczął pojawiły się proroctwa ceny na poziomie 30 dolarów. Co powodowałoby cenę benzyny na stacjach paliw na poziomie ok 3,50 złotych. Piękne marzenia. I znowu proroctwa były w błędzie. ceną podjechała w górę i oscyluje między 50 a 70 dolarów, ostatnio z silną tendencja zbliżania się do górnej granicy. Czy więc grozi nam powrót do drogiej benzyny? Raczej nie, choć i nie wygląda na to by spadła poniżej 4 złotych za litr. Brak bowiem podstaw do zdecydowanych zmian. Na świecie nie dzieje się nic co mogłoby doprowadzić do gwałtownych zmian. Jedyną niebezpieczną opcja jest, jak podejrzewają niektórzy, że przecena była opcją w politycznej grze Waszyngtonu. Jeżeli jednak tak było, to z uwagi na wczorajsze słowa Kerry'ego o Syrii i sytuacji na Ukrainie, raczej nie zanosi się na zmianę. Raczej jesteśmy skazani na oscylacje między 4,50 a 5 złotego za litr, z długofalową tendencją do wzrostu. Piotr
0 Komentarze
Odpowiedz |
O mnie
Sporo lat na karku, sporo doświadczeń, tych dobrych i tych złych. Jeszcze ciągle umiem się cieszyć, jeszcze ciągle mam nowe pomysły. Dawniej
Wrzesień 2017
Kategorie |